Dzieciaki, choć bywa surowy w ocenach, uwielbiają go. A to krzyknie na jakiegoś małolata w basenie, a to ściągnie klapek z nogi i postraszy innego podopiecznego. Może to, z pozoru, niezbyt wychowawcze, ale nikt się nie obraża. No bo jak można się gniewać na kogoś, kto tryska energią, humorem, a swojej pracy oddaje całe serce. Każdy, kto liznął w Gliwicach pływackiego bakcyla, z pewnością zna lub słyszał o tym niezwykle sympatycznym człowieku, który imię i nazwisko ma literackie.
– Brat mojej mamy miał mnie zarejestrować w urzędzie i wszyscy byli
pewni, że będę Piotrem. A on zrobił żart i zostałem Stefanem – uśmiecha
się. – Z tego powodu miałem w życiu wiele zabawnych sytuacji. Dla
bliskich jestem jednak Piotrkiem.
Od 57 lat gliwiczanin, nauczyciel pływania i nurkowania. Ale jego metryczka jest znacznie bogatsza niż te kilka słów. Z wodą związany od półwiecza. –Wszystkiemu winna moja mama Teresa – wspomina z uśmiechem. - Kiedyś pływała ze znanym gliwickim trenerem Guntramem Gepertem i gdy tylko trochę podrosłem, wzorem mojego starszego rodzeństwa, zaprowadziła mnie na basen. Trenowałem w Piaście Gliwice przez dobrych kilka lat. Ale kiedyś nie było jak teraz – cztery nowoczesne baseny, można wybierać. Był jeden przy ul. Dubois (obok kina Zryw), potem go zlikwidowano i przez 1,5 roku zawodnicy sekcji pływackiej Piasta jeździli aż do Mikołowa. Sytuacja nieco poprawiła się, gdy zbudowano pływalnię przy Montochemie na Trynku.
Kiedy miał 16 lat, zaczął pływać maratony, również morskie. – Najdłuższą jednostkę treningową miałem na Jeziorze Rożnowskim – wspomina. – Przepłynąłem wtedy 12 km. Niedawno pojechałem tam z synem i przepłynąłem ten dystans jeszcze raz. Łódką (śmiech). A na poważnie: zliczając moje treningi i starty, to kulę ziemską opłynąłem już pewnie kilka razy.
Jako nastolatek miał na tyle duże umiejętności, że zaczął pomagać Gepertowi w szkoleniu kolejnych rzeszy pływaków. Przez lata podglądał mistrza, aż wreszcie, w 1991 roku, jako jeden z pierwszych w naszym mieście założył, razem ze swoją uczennicą Marzeną Budzyńską, szkołę pływania. Przez lata wyszkolili tysiące pływaków, a wśród nich takich asów, jak Marcin Unold czy Kajetan Załuski (reprezentanci kraju, mistrzowie Polski, medaliści mistrzostw Europy).
Zanim jednak wychował mistrzów, przez całą młodość zdobywał doświadczenie. Zajmował się też lekkoatletyką (reprezentował Gliwice m.in. na ogólnopolskiej olimpiadzie), był w kadrze narodowej w triathlonie – morderczej konkurencji łączącej pływanie, bieganie i jazdę na rowerze. Od ponad 40 lat jest też woprowcem i co roku szkoli młode kadry ratowników. Nieraz słychać, jak na pomoście w Czechowicach czy Pławniowicach pokrzykuje na swoich młodszych kolegów.
Na pytanie, jak spędza wolny czas, znacząco się uśmiecha. – Na basenie! - wykrzykuje. - Bo ja tak naprawdę nie mam wolnych chwil. Gdy nie uczę pływania, szkolę nurków. A najlepiej wypoczywam na wyjazdach nurkowych, szusując na nartach albo biegając.
Otwórzcie galerię zdjęć i poznajcie miejsca ważne w Gliwicach dla Stefana Piotra Żeromskiego – legendy gliwickiego pływania.
Od 57 lat gliwiczanin, nauczyciel pływania i nurkowania. Ale jego metryczka jest znacznie bogatsza niż te kilka słów. Z wodą związany od półwiecza. –Wszystkiemu winna moja mama Teresa – wspomina z uśmiechem. - Kiedyś pływała ze znanym gliwickim trenerem Guntramem Gepertem i gdy tylko trochę podrosłem, wzorem mojego starszego rodzeństwa, zaprowadziła mnie na basen. Trenowałem w Piaście Gliwice przez dobrych kilka lat. Ale kiedyś nie było jak teraz – cztery nowoczesne baseny, można wybierać. Był jeden przy ul. Dubois (obok kina Zryw), potem go zlikwidowano i przez 1,5 roku zawodnicy sekcji pływackiej Piasta jeździli aż do Mikołowa. Sytuacja nieco poprawiła się, gdy zbudowano pływalnię przy Montochemie na Trynku.
Kiedy miał 16 lat, zaczął pływać maratony, również morskie. – Najdłuższą jednostkę treningową miałem na Jeziorze Rożnowskim – wspomina. – Przepłynąłem wtedy 12 km. Niedawno pojechałem tam z synem i przepłynąłem ten dystans jeszcze raz. Łódką (śmiech). A na poważnie: zliczając moje treningi i starty, to kulę ziemską opłynąłem już pewnie kilka razy.
Jako nastolatek miał na tyle duże umiejętności, że zaczął pomagać Gepertowi w szkoleniu kolejnych rzeszy pływaków. Przez lata podglądał mistrza, aż wreszcie, w 1991 roku, jako jeden z pierwszych w naszym mieście założył, razem ze swoją uczennicą Marzeną Budzyńską, szkołę pływania. Przez lata wyszkolili tysiące pływaków, a wśród nich takich asów, jak Marcin Unold czy Kajetan Załuski (reprezentanci kraju, mistrzowie Polski, medaliści mistrzostw Europy).
Zanim jednak wychował mistrzów, przez całą młodość zdobywał doświadczenie. Zajmował się też lekkoatletyką (reprezentował Gliwice m.in. na ogólnopolskiej olimpiadzie), był w kadrze narodowej w triathlonie – morderczej konkurencji łączącej pływanie, bieganie i jazdę na rowerze. Od ponad 40 lat jest też woprowcem i co roku szkoli młode kadry ratowników. Nieraz słychać, jak na pomoście w Czechowicach czy Pławniowicach pokrzykuje na swoich młodszych kolegów.
Na pytanie, jak spędza wolny czas, znacząco się uśmiecha. – Na basenie! - wykrzykuje. - Bo ja tak naprawdę nie mam wolnych chwil. Gdy nie uczę pływania, szkolę nurków. A najlepiej wypoczywam na wyjazdach nurkowych, szusując na nartach albo biegając.
Otwórzcie galerię zdjęć i poznajcie miejsca ważne w Gliwicach dla Stefana Piotra Żeromskiego – legendy gliwickiego pływania.
Komentarze (0) Skomentuj