Poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach Olgi Palecznej, twórczyni rękodzieła artystycznego.

Skromna i utalentowana. Aktywna twórczyni rękodzieła artystycznego, działająca w kilku grupach i kołach w Gliwicach oraz na Śląsku. 
Urodziła się w 1954 r. w izbie porodowej (takie wtedy jeszcze były) w Wilczym Gardle. Dorastała w ścisłym centrum naszego miasta, przy ul. Zwycięstwa.
- Czasy mojego dzieciństwa przypadły na lata 50. i 60. Było szaroburo. Bawiliśmy się czym popadło, włóczyliśmy po śródmieściu, graliśmy w piłkę. Zdarzało się, że ta wpadała do Kłodnicy i trzeba było za nią gonić kilkaset metrów, by wydobyć ją na jakiejś płyciźnie – wspomina z uśmiechem.

Uczyła się najpierw w podstawówce przy ul. Ziemowita, a potem w nowo wybudowanej szkole przy ul. Strzody. Już wtedy wykazywała zdolności do robótek ręcznych i malowania. Jak mówi po ojcu, tym samym, który sprzeciwił się jej dalszej edukacji w szkole artystycznej z internatem w Tarnowskich Górach.
- Co miałam zrobić, takie to były czasy, więc poszłam do pracy - tłumaczy. - Najpierw w ogrodnictwie. Nie na długo, lepszą płacę zaoferowała mi Huta 1 Maja. To była ciężka, fizyczna robota. Zmieniłam ją, ale wcale nie na dużo lżejszą. Wyszłam za mąż, a tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego, w 1981 r., urodziłam syna. Po sześciu latach małżeństwo się rozpadło. Sama wychowywałam dziecko. Było mi wtedy bardzo ciężko.

Kiedy jej syn dorósł zaczął chodzić do przedszkola przy ul. Damrota, a ona dostała tam pracę jako woźna. Nie na długo, bo dyrekcja dostrzegła, że ma dryg pedagogiczno-artystyczny i zaproponowała jej etat pomocnika nauczyciela. Wtedy po raz pierwszy inni dostrzegli też jej talent rękodzielniczy. - Wszystko zaczęło się od konkursu zdobienia wielkanocnych jajek, w którym za namową koleżanki z pracy postanowiłam wziąć udział - wraca pamięcią.

Niespodziewane zwycięstwo spowodowało, że wróciła do swojej artystycznej pasji przez lata tłamszonej problemami dnia codziennego. Los bywa przewrotny. Kiedy jej życie zaczęło się wreszcie prostować, straciła pracę w przedszkolu. Nie wiedziała wtedy, że nie będzie miała porządnej roboty przez 12 lat. - Dla wszystkich byłam za stara - opowiada. Wyprowadzałam psy, myłam podłogi, zajmowałam się starszymi osobami, imałam się wszystkiego, co pozwalało przetrwać. 

W domu dalej jednak tworzyła: obrazy, koronki klockowe i inne drobiazgi. Nie mając pełnoetatowej pracy, miała czas, by skupić się na rękodzielnictwie. Pewnego dnia wpadła jej w ręce kartka wielkanocna z tajemniczym wzorem na pisance. Ta była ozdobiona z użyciem rosnącego na mokradłach i jeziorach sitowia. Tego samego, który zbierała z matką w dzieciństwie. Wspomnienia pobudziły kreatywność. Postanowiła spróbować wskrzesić dawno zapomnianą technikę na pisankach wielkanocnych. Zaczęła brać udział w konkursach. Dostrzeżono ją. Wygrała raz, drugi i następny. Szlifowała swoje zdolności na specjalistycznych kursach. Dziś ma w swojej kolekcji ok. 500 kroszonek (również pochodzących z wymiany od innych twórców). Jej prace wygrywają ogólnopolskie konkursy i można podziwiać je na czasowych wystawach, a zainteresowani tą formą rękodzieła mogą uczestniczyć w prowadzonych przez nią warsztatach. Działa też aktywnie w gliwickim klubie seniora – „Pasjonatki Śródmieście” przy ul. Studziennej, prowadzi również Robótkową Grupę Wsparcia „Spruj to” w Stacji Artystycznej Rynek. Robią bransoletki, czapki i tym podobne rzeczy.

Ale rękodzielnictwo to nie jedyna jej pasja. Ma też nietypową kolekcję blisko 400 temperówek, które zbiera od 1987 roku. Wśród nich są strugawki w kształcie zwierzątek, pojazdów czy przedmiotów codziennego użytku. Jej całkiem nową (choć równie nietypową) pasją jest malowanie kamieni „na szczęście” i pozostawianie ich w przypadkowych miejscach – na ławkach, pomnikach czy skwerach – ku uciesze ich znalazców, którzy mogą taki kamyczek zachować lub pozostawić w innym miejscu dla kolejnego szczęśliwca. Jej małe dzieła można znaleźć m.in. w Gliwicach, gdzie osobiście je pozostawia, ale także za granicą – w Berlinie, Kopenhadze czy Dubaju, dokąd zawożą je jej znajomi.

- Zostawiam ślad. Malutki, ale jednak. To dla mnie ogromnie ważne – puentuje.
 

Olga Paleczna
lat 71. Gliwicka społeczniczka i rękodzielniczka. Laureatka wielu nagród w konkursach kroszonkarskich, która w dziedzinie zdobnictwa osiągnęła mistrzostwo. Znawczyni tradycyjnych technik zdobienia jaj wielkanocnych, a także związanych z nimi tradycjami.


(s), foto Michał Buksa

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj