Wyprawa niepełnosprawnych podopiecznych Fundacji Różyczka dobiegła końca. W tym roku zmierzyli się ze znacznie większymi jachtami, większym wiatrem i większymi falami, podejmując wyzwanie, które na długo pozostanie w ich pamięci.
Morskie opowieści
Relacje z rejsu publikowane były na facebooku Śląskiego Yacht Clubu, który jest jednym z organizatorów rejsów spod Żagla Nadziei. Barwne opowieści pozwalały śledzić odważne poczytania niepełnosprawnych żeglarzy.
Rejs rozpoczął się w Marinie Cesarskiej w Gdańsku, gdzie przy wietrze o sile 4-5°B załogi wyruszyły w kierunku Gdyni. Podzieleni na wachty i przeszkoleni w zakresie bezpieczeństwa na morzu, uczestnicy szybko weszli w rytm morskiego żeglarstwa. Pierwsze godziny rejsu były poświęcone ćwiczeniom znanych już manewrów, które na morzu okazały się znacznie trudniejsze niż na śródlądziu.
- Naszym żeglarzom towarzyszyły ogromne emocje – przyznaje Małgorzata Drewniok, instruktorka, która wraz z podopiecznymi wyruszyła w morski rejs. - Zawsze powtarzałam im, ćwiczcie, jeśli nie chcecie płynąć jak na wycieczkowcu, tylko chcecie uczestniczyć w żeglowaniu. To ich napędzało, ale jednocześnie towarzyszył im zrozumiały niepokój. Wiedzieli, jak pływa się po jeziorze i rzece, ale na morzu wszystko było większe: większe fale, większy wiatr, więcej wymagań. Podczas rejsu, gdy zobaczyli, że spijamy śmietankę z miesięcy ćwiczeń, że dają radę, że wiedzą jak się poruszać, to czuli niedosyt. Mimo zmęczenia. Na koniec pytali, czy czekają ich kolejne wyprawy – dodaje Małgorzata.
Ahoj przygodo!
Przypomnijmy, że w rejs na dwóch jachtach wypłynęli Justyna Botor, Ania Kaczmarek, Ania Kochut, Paweł Krześniak, Henryk Sznura i Radosław Sutor. Przewodzili im dwaj wspaniali kapitanowie – ojciec i syn, Mirosław i Jakub Krzywy. W załodze znalazł się także brat Jakuba, Wojciech oraz żona kapitana, pielęgniarka Izabela Krzywy. Dużą rolę odegrał także Tomasz Magiera, prywatnie właściciel Florabitu, którego wiedza z zakresu hortiterapii pozwoliła żeglarzom zyskać dystans i relaks w przerwie między wymagającym nieustannego skupienia żeglowaniem.
A żeglowanie naprawdę było intensywne. Zaprowadziło ich m.in. do Mariny Yacht Park w Gdyni, gdzie po ciepłych prysznicach i smakowitych pierogach nadszedł czas na zasłużony odpoczynek.
W poniedziałek załoga dotarła do Pucka, gdzie spędziła dzień zwiedzając miasto i uczestnicząc w warsztatach w Hucie Szkła. Nawet przelotny deszcz nie zepsuł im nastroju, a piękna tęcza, która ukazała się po deszczu, dodała nadziei na kolejne dni.
Środa przywitała uczestników rejsu pięknym słońcem i silnym wiatrem – idealnymi warunkami do żeglugi. Wyjście z Mariny Puck było nie lada wyzwaniem ze względu na otwartość portu na zachodnie wiatry, jednak załogi wykazały się doskonałym zgraniem w pracy na cumach. Po minięciu boi żagle poszły w górę, a rejs nabrał prawdziwie szkoleniowego charakteru. Celem było pokonanie przesmyku w Rybitwiej Mieliźnie tylko na żaglach i dotarcie do portu w Helu. Dzięki współpracy i precyzyjnemu nawigowaniu załogi pokonały przesmyk wykonując tylko jeden zwrot, co napawało kapitanów dumą.
Gdy film miesza się z życiem
Wieczorem po przypłynięciu na Hel uczestnicy rejsu mieli okazję obserwować pracę ekipy filmowej realizującej film "Miasto Mrozów". Sztuczna burza i inne filmowe efekty towarzyszyły im do późna w nocy. Po wizycie w stacji morskiej Uniwersytetu Gdańskiego, gdzie dowiedzieli się o trudnej sytuacji bałtyckich fok, uczestnicy wrócili do żeglugi.
W piątek rejs osiągnął swój kulminacyjny punkt, jakim było zwiedzanie kultowego polskiego jachtu - S/Y Gedania. Uczestnicy poznali tajniki budowy jednostki przystosowanej do żeglugi oceanicznej. Po południu, przy sprzyjających warunkach pogodowych, wypłynęli w kierunku Gdańska. Radość z żeglugi poza zatoką była ogromna, a kilka godzin na morzu upłynęło pod znakiem słońca i mocnego wiatru.
Po powrocie do Gdańska nadszedł czas pożegnań i pakowania. Uczestnicy rejsu wracali do Gliwic, śpiewając szanty i wspominając minione dni pełne przygód. Rejs "Morze Nadziei 2024" dla uczestników, zwłaszcza tych niepełnosprawnych, był wyjątkową okazja do pokonywania własnych ograniczeń i czerpania pełnymi garściami z uroku żeglugi.
Ahoj, do następnej przygody!
aku
Komentarze (0) Skomentuj