- Jestem uczciwy i pracowity, niektórzy mówią, że czasem ocieram się o pracoholizm Ale żeby nie było tak różowo, to mam też swoje wady. Zdarza się, że działam nazbyt emocjonalnie. Pracuję jednak nad tym - śmieje się.

Urodził się 38 lat temu w Gliwicach i dorastał na Zatorzu. - Jestem pokoleniem przełomu - zauważa. - Pierwsze lata młodości to niczym niezmącone podwórkowe zabawy z piłką nożną w roli głównej, spotkania na starym stadionie przy Okrzei i rowerowe eskapady do parku Chorzowskiego. Tam wyprawialiśmy się też zimą na sanki, na tzw. siedem górek. Potem nastała era komputerów i więcej czasu spędzaliśmy w domu. Kiedy reaktywowano Piasta świętem stały się dla mnie i moich znajomych spotkania naszej ukochanej drużyny. I tak pozostało do dziś. Miłością do niebiesko-czerwonych zaraził mnie mój tato, były sędzia piłkarski. Z nim pierwszy raz poszedłem na mecz Piasta.  

Po podstawówce (ówczesna SP 40 przy ul. Lipowej) wybrał „Dwójkę”, liceum przy ul. Wróblewskiego. Na tamten okres przypada jego aktywność społeczno-polityczna. - Byłem przez jedną kadencję radnym Młodzieżowej Rady Miasta i członkiem Młodych Demokratów – wylicza. - Na kanwie tych zainteresowań wybrałem też studia: politologię na Uniwersytecie Śląskim, ale rychło przekonałem się, że polityka nie jest dla mnie. 

Chcąc się maksymalnie szybko usamodzielnić studia łączył z pracą, a już w wieku 21 lat postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i otworzył własny biznes: szkołę nauki jazdy „Lew”. - Zawsze we mnie tkwiła wewnętrzna przedsiębiorczość i chęć zarabiania na siebie bez wyciągania ręki po pieniądze do rodziców – tłumaczy. - Szedłem uparcie tą drogą przez wiele lat, a moja szkoła stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych w mieście i okolicy.

Dobra opinia o „Lwie” zadecydowała, że Mariusz Kucharz, wówczas dyrektor gliwickiej „samochodówki” zaproponował mu pracę w wewnętrznym, szkolnym ośrodku nauki jazdy. Spędził tam 10 lat, nie tylko jako koordynator ośrodka, ale także nauczyciel wiedzy o społeczeństwie oraz podstaw przedsiębiorczości.

Kilka lat temu wspólnie z żoną postanowili stworzyć nowy biznes – drukarnię. Firma o nazwie „Zalogowani” stała się po pewnym czasie partnerem Piasta Gliwice. - Tak zaczęły się moje ściślejsze związki z klubem - mówi. - Poznałem go nie tylko z pozycji kibica, ale także osoby wspierającej biznesowo. Przyglądając się z tej perspektywy miałem swój pogląd na jego funkcjonowanie, ale moja siła sprawcza, ze zrozumiałem względów, była niewielka.

Nowe możliwości pojawiły się, kiedy z funkcji prezesa Piasta zrezygnował w kwietniu br. Grzegorz Bednarski. Bezkrólewie utrzymywało się przy Okrzei przez kilkadziesiąt dni i związane było też z wyborami samorządowymi. Po wyborze Katarzyny Kuczyńskiej-Budki na prezydentkę Gliwic klub zaczął poszukiwać sternika, a on za namową znajomych postanowił aplikować na to stanowisko. Rada nadzorcza Piasta pod koniec czerwca zadecydowała powierzyć mu tę funkcję.

- Od początku staram się realizować te pomysły, które od dawna chodziły mi po głowie. Ich celem jest budowa dobrego klimatu wokół klubu i tworzenie wśród mieszkańców mody na Piasta. Zależy mi na tym, by mecze w Gliwicach były świętem miasta, a na stadion przychodziły całe rodziny. Mam świadomość, że to długi i niełatwy proces, ale wierzę, że nam się uda. Czuję duże wsparcie wśród kibiców, a jestem przekonany, że z tak oddanymi ludźmi, z jakimi przyszło mi pracować w klubie będzie coraz lepiej.

Wolne chwile lubi spędzać rodzinnie, najlepiej za kierownicą swojego kampera, którym może poznawać najodleglejsze i mało znane zakątki naszego kraju.
Poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach Łukasza Lewińskiego – nowego prezesa Piasta Gliwice.(s)

Łukasz Lewiński
Lat 38. Prezes Piasta Gliwice, wykształcenie wyższe (absolwent politologii na Uniwersytecie Śląskim). Przez wiele lat prowadził szkołę nauki jazdy „Lew”, równolegle pracując jako nauczyciel w Zespole Szkół Samochodowych w Gliwicach.  Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj