Swoje ulubione miejsca pokazuje nam mieszkający w naszym mieście uznany polski literat.

- Mam raczej kiepską samoocenę, pewnie dlatego piszę. Ale jak się uprę, potrafię być morderczo konsekwentny. Dlatego nie upieram się często – mówi z uśmiechem.
Urodził się w 48 lat temu Knurowie. Pierwsze 12 lat swojego życia spędził w Sośnicy. - Mieszkałem przy ulicy Przyszłości, co samo w sobie było dość ironiczne - opowiada. - Szczególnie, że przyszłości wtedy, w latach 80. ciężko było wypatrywać. Dzieciństwo miałem bezproblemowe, nie pozbawione dość ekstremalnych wątków. Bo jak nazwać pomysł przeprawiana się rowerami na drugą stronę Kłodnicy po zawieszonych nad jej nurtem rurach?! Z mniej brawurowych zabaw pamiętam eksplorację placów budów w naszej dzielnicy.

Podstawówkę zaczął w Sośnicy (SP 14, potem 34), a zakończył w centrum Gliwic (SP 23), dokąd przeprowadził się z rodzicami w wieku 13 lat. Po jej ukończeniu wybrał LO nr 5 i klasę o profilu matematyczno-fizycznym. – Przyznaję, że trochę przez rodzicielski pragmatyzm (mama nauczycielka biologii, ojciec inżynier) - tłumaczy. - Natomiast ten kierunek niesamowicie mi się przydał… w literaturze. Inna rzecz, miałem świetną polonistkę, panią profesor Balbinę Chroszcz. Liceum to czas budowania tożsamości. I ja też stanąłem na rozdrożu. Mogłem zostać punkiem, i po części nim już byłem, choć talentów muzycznych nie miałem żadnych, bądź też pójść drogą moich pasji literackich. Zacząłem odnajdywać takich autorów i autorki, którzy stanowili dla mnie jakieś egzystencjalne wzorce. Ale te moje pierwsze próby pisania były bardzo nieudolne. Dlatego zacząłem szukać jakiejś edukacji w tym zakresie. I bardzo szybko trafiłem do klubu literackiego, który mieścił się w Klubie „Perełka” przy ulicy Studziennej. A tam spotkałem śp. Jurka Suchanka, który prowadził warsztaty i zacząłem po prostu na nie regularnie chodzić. W 1994, mając 16 lat, zdobyłem pierwszą nagrodę w konkursie jednego wiersza, zorganizowanym właśnie w „Perełce”. To nie przeszkadzało mi być dalej punkiem i blatować się z tym środowiskiem. Zresztą kumplowałem się ze wszystkimi kolorowymi ludźmi, którzy chodzili wtedy do „piątki”. 

Po maturze przyszedł czas ważnych decyzji życiowych. Spróbował politologii na Uniwersytecie Śląskim. Nie na długo. Potem filozofii. Podobnie. Przez chwilę studiował też kulturoznawstwo, polonistykę. - Ostatecznie w końcu nie dotarłem do żadnego magisterium - przyznaje. 

Dość szybko zaczął funkcjonować za to w świecie literatury. Wiersze, recenzje, felietony drukował na łamach wielu czasopism. W 1999 r. zagrał tytułową rolę w filmie Lecha Majewskiego pt. Wojaczek, za którą uzyskał w 2000 r. Nagrodę Publiczności na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Filmowej Prowincjonalia oraz nominację Europejskiej Akademii Filmowej do Europejskiej Nagrody Filmowej w kategorii „Najlepszy europejski aktor roku”; został też członkiem Akademii. W następnych latach wystąpił jeszcze w dwu filmach Adama Sikory - „Bluesmani” (2000) i „Wydalony” (2010) oraz w videokoncepcie Pawła Bogocza pt. Czuje głód (2008). Nie zdecydował się jednak na karierę aktorską. Wydaje wciąż kolejne tomiki wierszy, pisze felietony, motywuje innych do pisania. Jest laureatem wielu nagród literackich. Od 23 lat pracuje w Instytucie Mikołowskim im. R. Wojaczka.

Wolne chwile lubi spędzać aktywnie: rower, basen, a zimą narty.
Poznajcie ulubione miejsca Krzysztofa Siwczyka, gliwickiego literata. (s)

Zdjęcia: Grzegorz Ożga

Krzysztof Siwczyk 
Rocznik 1977.  mieszkający w Gliwicach poeta, eseista, prozaik, recenzent literacki. okazjonalnie aktor. Pracownik Instytutu Mikołowskiego. Autor ponad dwudziestu książek o różnym charakterze gatunkowym, z których ostatnie to zbiór wierszy „Ludzie z taksydermii” (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024 r.) i małe prozy „Na przecięciu arterii” (Biuro Literackie, Kołobrzeg 2024 r.). Laureat Nagrody Fundacji Kościelskich, Nagrody Literackiej Gdynia i Nagrody Poetyckiej Silesius. Członek kapituły Nagrody Nike i jej przewodniczący w roku 2024. Prywatne żonaty, ojciec 11-letniej Niny.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj