Kocha swoją rodzinę, pracę, sport, a przede wszystkim Gliwice.

Mówi, że nie lubi rutyny i nie boi się nowych wyzwań. Otwarta, pogodna, słuchająca ludzi. - Moje motto to „carpe diem”, staram się czerpać z życia jak najwięcej - podsumowuje.
Urodziła się w Gliwicach i wciąż tutaj mieszka. Dzieciństwo i młodość spędziła na os. Sikornik. Przekonuje, że to był najpiękniejszy okres w jej życiu. -  Graliśmy w klasy, gumę, z kolegami z podwórka kopałam piłkę. Mieszkałam w sąsiedztwie SP 41 przy ul. Kormoranów i tutaj zaczęła się moja przygoda ze sportem – wspomina.

Po podstawówce wybrała LO nr 1 przy Zimnej Wody i cały czas kontynuowała swoją sportową przygodę. - Trenowałam lekkoatletykę w gliwickim AZS-ie i to powodowało, że miałam bliski kontakt ze środowiskiem akademickim – opowiada. - Te znajomości mi imponowały i w zetknięciu z moimi dziecięcymi marzeniami o studiowaniu architektury spotęgowały tylko moje dalsze wybory życiowe. Po maturze zaczęła studiować architekturę na Politechnice Śląskiej.

W ich trakcie postanowiła się usamodzielnić, i mimo że była gliwiczanką, zamieszkała w… akademiku. - Dostałam zgodę rektora, bo oprócz nauki mocno angażowałam się w codzienne treningi i reprezentowanie uczelni na zawodach sportowych - wyjaśnia. - Dodam, że oprócz lekkiej atletyki na pierwszym roku zaczęłam też grać w koszykówkę. Utrzymywałam się ze stypendiów: naukowego i sportowego. No i  najważniejsze - na studiach poznałam mojego obecnego męża (śmiech).

W 1990 r. z dyplomem w ręku zmuszona była zmienić swoje zawodowe plany. - Sądziłam, że po studiach będę pracowała w biurze projektowym, co więcej wcześniej zgłosiłam nawet swój akces do jednego z nich i w trakcie studiów otrzymywałam od nich stypendium - tłumaczy. - Zawirowania polityczno-gospodarcze przełomu lat 80. i 90. spowodowały jednak, że biuro zmuszone było ograniczyć zatrudnienie i dostałam wolną rękę w poszukiwaniu innego zajęcia. Pomocną dłoń wyciągnęła politechnika i tak zostałam na uczelni.
Właśnie minęły 34 lata od tamtej chwili, a ona wciąż z niesłabnącym entuzjazmem mówi o swojej pracy. - Politechnika to moje miejsce na ziemi – podkreśla. - Przychodząc tutaj czuję radość i ogromną satysfakcję, a codzienny kontakt ze studentami dodaje mi sił witalnych. Moim głównym obszarem naukowych zainteresowań jest urbanistyka, szczególnie ta w skali mikro. Najbliższe jest mi projektowanie przestrzeni nakierowane na funkcjonalność i wygodę mieszkańców.

Jej wiedzę, ale także społeczną aktywność zauważyła obecna prezydentka Gliwic Katarzyna Kuczyńska-Budka i zaproponowała start w tegorocznych wyborach samorządowych. Po namyśle zgodziła się i zdobyła 966 głosów, co dało jej przepustkę do rady miasta.

Wolne chwile uwielbia spędzać na spacerach i kibicowaniu polskim sportowcom.

Poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach Katarzyny Ujmy-Wąsowicz, architektki-urbanistki, a od niedawna gliwickiej radnej.

Katarzyna Ujma-Wąsowicz 
Lat 59 lat. Architektka-urbanistka, badaczka, nauczycielka akademicka, doktor habilitowana, profesorka Politechniki Śląskiej. W minionej kadencji na Wydziale Architektury pełniła funkcję prodziekana ds. Infrastruktury i Organizacji. Jest członkinią Towarzystwa Urbanistów Polskich oraz Polskiego Towarzystwa Ergonomicznego. Trzecią kadencję jest prezeską Oddziału Śląskiego Towarzystwa Urbanistów Polskich, a drugą udziela się w Radzie Dostępności przy Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej. Była lekkoatletka i koszykarka. Szczęśliwa żona, matka trzech dorosłych synów, posiadaczka dwóch psów i dwóch kotów.


(s)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj