Niedawno na półkach jednego ze sklepów zoologicznych pojawiła się nowość – ręcznie robione psie akcesoria. Te dzieła rękodzielnictwa warte są uwagi również z innego powodu. Powstają w Gliwicach, w domowym warsztacie Dominiki Donner.
Jeszcze rok temu dla Dominiki obroża była niczym więcej niż skrawkiem materiału na szyi czworonoga, a smycz kawałkiem sznurka. Obecnie sprawnie kroi i zszywa w całość warstwy bazowe, ozdobne i podszycie, łączy tasiemki w szelki, tworzy smycze. Do świata psich akcesoriów trafiła za sunią Elzą.
- Przez Stowarzyszenie Adopcje Buldożków dowiedziałam się, że buldożka szuka swojej pani. Kocham zwierzęta, miałam już w domu królika i kotka. Nie namyślałam się długo – opowiada Donner.
Czworonożni domownicy powitali nowego z wyrozumiałością, a pies przeszedł do porządku dziennego nad obecnością „futrzaków”. W związku z nową sytuacją nie obyło się jednak bez problemów. Kłopot sprawiło skompletowanie rzeczy potrzebnych do wyjścia z Elzą poza dom.
- W związku z Negro i Harleyem nie musiałam zawracać sobie tym głowy, bo królik i kot nie wymagają wyprowadzenia na spacer. Teraz okazało się, że smyczy, szelek, obroży teoretycznie jest w bród, ale gdy przyszło do wyboru, nie miałam z czego – mówi Dominika.
Sprawdziło się porzekadło, że potrzeba matką wynalazków. Dominika sama zaczęła tworzyć to, czego nie mogła kupić. Pierwsze obroże zszywała jeszcze ręcznie. Potem sięgnęła po stary Łucznik. Owszem, miała talent w ręku - od małego wyszywała, lepiła, malowała - ale wcześniej nie próbowała sił na maszynie.
Na szczęście trafili się przy boku dobrzy nauczyciele. Ojciec Andrzej, który sprowadził maszynę do domu w czasach, kiedy nie kupowało się firan i pościeli, tylko szyło je w domu. Doszedł w tym do perfekcji. I jej chłopak, który wyszkolił się w obsłudze stopki oraz igły z miłości do zabytkowego garbusa - samodzielnie uszył na nim tapicerkę do samochodu.
- Nie zakładałam, że zajęcie na domowy użytek rozwinie się w coś większego. Zachęciła mnie popularność, z jaką spotkały się moje wyroby wśród znajomych psiarzy – mówi.
Pierwsze miesiące działalności poświęciła na testowanie materiałów, zapięć, elementów łączących pod kątem efektu wytrzymałości. Czynnie i z wielką ochotą pomagała jej w tym Elza. Wzięła na siebie ciężar badań – ciągnęła, gryzła, tarzała się w próbkach materiałów.
Idealnie sprawdziło się na przykład zapięcie lekko wygięte w łuk, które przez to lepiej dopasowuje obrożę do szyi psa niż klasyczne, proste. Odkryciem było, że dystrybutorem jest tylko jedna firma w Polsce, a robi to, na szczęście ze względu na koszty transportu, po sąsiedzku, w Zabrzu.
Dominika doszła do takiej wprawy, że wykonanie obroży zajmuje jej nie więcej niż 40 minut. Ale gadżety nie powstają już w rytmie jeden na raz. W mieszkaniu przy ul. Lipowej stworzyła małą fakturę – najpierw powstają półprodukty, na przykład warstwy taśm na obrożę, a potem wszystko składa w całość. W ten sposób w jeden dzień może zrobić kilka, kilkanaście sztuk.
Rzemieślniczka oficjalnie działa od sierpnia 2018 r. A że u początków zajmowała się tym głównie w czasie wolnym, wieczorami, nazwała firmę Moon Craft (z ang. księżycowe rzemiosło). Obecnie wystawia, we wspomnianym na wstępie sklepie oraz na witrynie w internecie, cztery rodzaje akcesoriów – obroże, smycze, szelki oraz sakiewki na smakołyki dla psów.
Gadżety zwracają uwagę solidnością wykonania, ozdobnymi, kolorowymi wykończeniami oraz gustownością całości. Największym przebojem, ze względu na swoją niepowtarzalność, okazały się jednak woreczki na przekąski dla pupila.
Produkt, który trudno spotkać w innych sklepach, doczekał się już rzeszy fanów na Facebooku. Warto dodać, że wszystkie gadżety powstają w uzgodnieniu z klientem i są idealnie dopasowane do wymiarów końcowego użytkownika.
- Pojawienie się Elzy w moim życiu dokonało przełomu pod wieloma względami. Za jej sprawą znalazłam sposób na przyszłość. A nie szło mi z tym w ostatnim czasie najlepiej. Po maturze próbowałam sił na studiach jednych, drugich, bez przekonania. Ekonomia, finanse nie budziły we mnie pasji, chciałam robić coś nie tylko użytecznego, ale i sprawiającego przyjemność. Nieoczekiwanie, dzięki suni, odkryłam, że tym czymś może być rękodzieło z przeznaczeniem dla zwierząt.
Dominika już myśli o poszerzeniu kolekcji o akcesoria, na przykład szelki dla kotów.
Ale ma też inne pasje. Wraz ze swoim chłopakiem należy do fanów garbusów, jeździ na zloty tych samochodów. Czasami nawet pomaga grzebać przy silniku. Z chłopakiem dzieli również pasję do górskich wycieczek. Najchętniej zapuszczają się w Góry Stołowe, niedawno odkryli piękno Bieszczad. W wędrówkę po stokach między Ślężą i Śnieżnikiem zabrali, po raz pierwszy, nowego domownika – buldożkę Elzę.
Adam Pikul
Komentarze (0) Skomentuj