Z Danielem Arbaczewskim, reżyserem teatralnym, koordynatorem ds. promocji i marketingu Teatru Miejskiego w Gliwicach, rozmawia Małgorzata Lichecka.
Czy trudno wychować młodego widza?
Im wcześniej się za to zabierzemy, tym lepiej. Nieprzypadkowo pojawił się nurt spektakli najnajowych, czyli pierwszych spotkań maluchów, nawet półrocznych, z teatrem. To również duże doświadczenie dla rodziców, którzy przekonują się, że można dzieci w takim wieku przyprowadzić do teatru. No i sami przychodzą do niego, często po wielu, wielu latach. Oczywiście ważne jest, żeby wokół spektakli tworzyć edukacyjne chmury – warsztaty, wystawy, spotkania. W Gliwicach też tworzymy takie narzędzia i nie wahamy się ich używać.
Siedzi pan w teatrze dla młodego widza od zawsze, pracował dla różnych scen, przy projektach, w tym zagranicznych. Czego dzieci w nim poszukują?
Kluczem są dobre emocje. Mój przyjaciel, szef teatru w Meksyku, zauważył, że wizyty najmłodszych powinny być naładowane dobrymi emocjami, wywoływać dreszczyk na karku, wybuchy śmiechu, zaciekawienie. Głównie po to, by wychodząc z teatru, młody człowiek zapamiętał te wrażenia i już jako dorosły, intuicyjnie, mając do wyboru różne atrakcje, wybierał teatr kojarzony pozytywnie. Dziś zaczęły się otwierać nowe furtki w tworzeniu repertuaru dla młodego widza, pojawili się nowi twórcy, reżyserzy, nowe środki na scenie. Oprócz klasyki, baśniowości, zagościły trudne tematy: spektakle o przemocy w rodzinie, rozwodach, depresji czy o tym, że ma się... wszy. Ten nurt również pojawia się coraz śmielej i jest szalenie ważny.
Na co stawia Teatr Miejski w Gliwicach, jeśli chodzi o scenę i repertuar dla najmłodszych?
Tworzyliśmy go praktycznie od zera, ale bardzo konsekwentnie, docierając do indywidualnych widzów, szkół, nauczycieli, rodziców. To dorosły kupuje bilet i decyduje o tym, że młody widz idzie do teatru – tej zasady nie przeskoczymy. I musimy się z nią liczyć, tworząc repertuar. Dlatego zarówno dzieci, jak i rodzice muszą się u nas czuć dobrze oraz dostawać „produkt” z najwyższej teatralnej półki. Staramy się o to już czwarty sezon i myślę, że się udało. W repertuarze mamy zarówno propozycje klasyczne, z tzw. kanonu, lecz już w nowych interpretacjach, ale też autorskie scenariusze, szczególnie jeśli chodzi o najmłodszych. Teraz po raz pierwszy zagramy dla dzieci na Dużej Scenie, widowisko familijne „Przygody Tomka Sawyera”. Jednocześnie prowadzimy bardzo rozbudowane działania warsztatowe i edukacyjne, zarówno w teatrze, jaki i w przedszkolach oraz szkołach. Staramy się oswajać naszych odbiorców ze sceną, wchodzić w interakcje, tworząc z nimi lalki czy projekty scenograficzne. Tym samym wzmacniamy zasięg i sprawiamy, że nasza najmłodsza widownia rośnie w siłę, co widać w słupkach frekwencyjnych.
Gdyby miał pan stworzyć ranking gliwickich produkcji, jak by wyglądał?
Na pewno naszym hitem, którego nie musimy specjalnie zachwalać, są „Dzieci z Bullerbyn”. Bilety wyprzedają się z wyprzedzeniem. Pozostałe produkcje mają się bardzo dobrze: w ciągu kilku lat powstało 12 tytułów i większość jest cały czas w repertuarze. Zawdzięczamy to między innymi Zbyszkowi Prażmowskiemu, konsultantowi sceny dziecięcej. To on proponował twórców, scenografów, kompozytorów, przywożąc do Gliwic wielu zdolnych ludzi. Rozkręcamy scenę dla maluchów – trzeba było ludzi z tym oswoić, znaleźć klucz, przekonać. Mamy tu swoich stałych fanów, wracających do nas po kilka razy na ten sam tytuł. Oni niosą te dobre informacje i fascynacje dalej.
Projekt ministerialny „Mamo! Tato! Włącz teatr”, którego jest pan autorem i koordynatorem, wprowadza nową teatralną jakość.
Na pewno to forma utrzymania kontaktu z widzem. Wybór propozycji repertuarowych dla młodego widza w sieci czy telewizji był szalenie ubogi, dlatego odważyliśmy się na taki krok, nagrywając nasze spektakle i puszczając w świat, mając jednak z tyłu głowy, że traktujemy ten rodzaj twórczości jako środek promocyjny. Jeśli widz łyknie bakcyla i obejrzy spektakl lub tylko jego fragment w sieci, pojawi się pragnienie, ta dobra emocja, o której mówiłem na początku, by zobaczyć go na scenie. Będziemy więc kusić online i zachęcać. Projekt jest również szansą na zaprezentowanie naszych spektakli szerszemu gronu w całej Polsce, a nawet na świecie. Myślę też, że można je wykorzystać edukacyjnie, sięgając po te tytuły jako pomoce przy omawianiu lektur, tłumaczeniu, czym jest teatr i jak może wyglądać. Pozwala również pokazać, że pracujemy dziś zupełnie nowymi środkami, językiem, dobrą muzyką, plastyką, z najlepszymi artystami.
Na afiszu:
"Chłopiec z Gliwic”
„Ach, jak cudowna jest Panama”
„Niezwykły lot pilota Pirxa”
„W kole”
„Szpak Fryderyk”
„Dzieci z Bullerbyn”
„Mała Syrena”
„Królowa Śniegu”
„Malutka czarownica”
„Powitanie”
„Tuwim dla dzieci”
„Pod kolor”
„Przygody Tomka Sawyera”
Teatr online:
„Pod kolor”
„Tuwim dla dzieci”
„Mała Syrena”
„Chłopiec z Gliwic”
Komentarze (0) Skomentuj