To przypowieść o wielkich marzeniach, przekraczaniu granic nauki i tworzeniu nowego, lepszego świata. Premiera spektaklu w adaptacji Krzysztofa Rekowskiego - 7 kwietnia 2017 r. na dużej scenie Teatru Miejskiego w Gliwicach.
Z Krzysztofem Rekowskim, reżyserem spektaklu „Psie serce” rozmawia Małgorzata Lichecka.
- Dramaty Bułhakowa idealnie nadają się na scenę. Tak jest również z opowiadaniem „Psie serce”, niezwykle dynamicznym zarówno pod względem językowym, jak i fabularnym. Co pana porwało w tym utworze?
- Najbardziej? Bezradność naszej cywilizacji wobec zła. Bezradne są elity, reprezentowane w „Psim sercu” przez profesora Preobrażeńskiego, wyposażone w wysoką kulturę, szczycące się umiłowaniem opery, literatury, znajomością języków obcych, z hasłami demokracji, tolerancji, niestosowania przemocy na ustach. Bezradne są także społeczne niziny reprezentowane przez grupę Szwondera. I wydaje się, że to kwestia, która, poza kontekstem historyczno-politycznym, w jakim Bułhakow umiejscowił akcję, dziś bardzo aktualna.
- Opowiadanie uniwersalne, odczytywane obecnie w podobnych rejestrach, można dopasować praktycznie do każdej sytuacji rodzącej zło. Profesor sam je stworzył.
- Dokładnie. Problem, z którym nie może się uporać, jest jego dziełem. Nie ma w tym gronie niewinnych.
- Z jednej strony mamy więc pokusę zobaczenia, co przyniesie eksperyment, z drugiej wiarę w to, że można manipulować człowiekiem, bo wszystko mamy w rękach i zawsze możemy eksperyment przerwać. Jednak Bułhakow mówi, że nie.
- Nakłada się na to myślenie o świecie zewnętrznym widzianym jako wielki społeczny eksperyment, szczególnie po rewolucji październikowej, i na tym poziomie również mamy do czynienia z czymś, co się wymknęło spod kontroli. Idealiści wymyślający rewolucję nie przewidzieli, że skończy się takim terrorem.
- Jakie będzie „Psie serce” w pana scenicznym wydaniu?
- Jeśli chodzi o stosunek do tekstu Bułhakowa, staram się, żeby było to opowiadanie Bułhakowa. Ingerencje na poziomie dramaturgicznym są z dużym szacunkiem dla autora. Ale też z nastawieniem, by niektóre kwestie brzmiały współcześnie. Inscenizacja traktuje epokę i ówczesny kontekst bolszewicki dość umownie. Nie oddajemy tego jednoznacznie na scenie. Wprowadziliśmy drobne korekty niektórych słów czy zdań tak, by brzmiały „bliżej nas”.
- Czego wymagał pan od postaci pierwszoplanowych - Szarikowa i Preobrażeńskiego?
- Jeśli chodzi o profesora, zależało mi na sportretowaniu kogoś w rodzaju celebryty. Bo wydaje mi się, że nie ma już wielkich intelektualistów, autorytetów na poziomie etycznym czy filozoficznym. Gdzieś zostały echa misji intelektualisty-naukowca, ale teraz dużo bardziej liczą się pieniądze i sława. Szarikow od początku jest postacią niejednoznaczną, w czasie spektaklu cały czas zastanawiamy się, czy to pies, czy człowiek. Ale pożąda jednego...
- kości.
- Oczywiście umownej, ale tak, kości. Dla niej pozwala sobą pomiatać, oddaje wolność. Szarikow kojarzy się z nędzarzem, bezdomnym.
- Czyli najpierw będzie w łachmanach, potem założy marynarkę i krawat, dzięki czemu awansując do innej warstwy, pozwalającej mu na rządzenie.
- I chce, żeby uznano go za obywatela.
- Lubi pan Bułhakowa?
- To geniusz. Znakomicie się go czyta. Bułhakow pisze o bardzo poważnych sprawach filozoficznych, społecznych, egzystencjalnych, ale robi to dowcipnie. To niebywała rzadkość. A jednocześnie, kiedy zaczyna się szczegółowo rozczytywać utwór, gdy człowiek skupia się na tym, ile tam powiązań między postaciami, jak precyzyjnie przeprowadzono nawiązanie do „Fausta” Goethego, jaki jest potencjał intelektualny w tak krótkim opowiadaniu, szczęka opada.
W piątej premierze wystąpią: Mariusz Galilejczyk, Łukasz Kucharzewski, Michał Wolny, Alina Czyżewska, Aleksandra Maj, Karolina Burek i Łukasz Kabus. Inscenizację oparto o ciekawy pomysł scenograficzny, a jego elementem jest widownia umiejscowiona na scenie, w bliskości miejsca gry aktorów.
Krzysztof Rekowski jest absolwentem Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej i Wydziału Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie. Współpracował m.in. z Teatrem Wybrzeże w Gdańsku, Teatrem Współczesnym w Szczecinie, Teatrem Powszechnym w Warszawie, Teatrem Dramatycznym w Warszawie. Jest laureatem nagrody Loży Przyjaciół Teatru Powszechnego dla przedstawienia „Dialogi o zwierzętach” Aleksandra Żelezcowa, przyznanej na XI Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, laureatem XII Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje”, wyróżnionym za przedstawienie „Panny z Wilka”.
- Dramaty Bułhakowa idealnie nadają się na scenę. Tak jest również z opowiadaniem „Psie serce”, niezwykle dynamicznym zarówno pod względem językowym, jak i fabularnym. Co pana porwało w tym utworze?
- Najbardziej? Bezradność naszej cywilizacji wobec zła. Bezradne są elity, reprezentowane w „Psim sercu” przez profesora Preobrażeńskiego, wyposażone w wysoką kulturę, szczycące się umiłowaniem opery, literatury, znajomością języków obcych, z hasłami demokracji, tolerancji, niestosowania przemocy na ustach. Bezradne są także społeczne niziny reprezentowane przez grupę Szwondera. I wydaje się, że to kwestia, która, poza kontekstem historyczno-politycznym, w jakim Bułhakow umiejscowił akcję, dziś bardzo aktualna.
- Opowiadanie uniwersalne, odczytywane obecnie w podobnych rejestrach, można dopasować praktycznie do każdej sytuacji rodzącej zło. Profesor sam je stworzył.
- Dokładnie. Problem, z którym nie może się uporać, jest jego dziełem. Nie ma w tym gronie niewinnych.
- Z jednej strony mamy więc pokusę zobaczenia, co przyniesie eksperyment, z drugiej wiarę w to, że można manipulować człowiekiem, bo wszystko mamy w rękach i zawsze możemy eksperyment przerwać. Jednak Bułhakow mówi, że nie.
- Nakłada się na to myślenie o świecie zewnętrznym widzianym jako wielki społeczny eksperyment, szczególnie po rewolucji październikowej, i na tym poziomie również mamy do czynienia z czymś, co się wymknęło spod kontroli. Idealiści wymyślający rewolucję nie przewidzieli, że skończy się takim terrorem.
- Jakie będzie „Psie serce” w pana scenicznym wydaniu?
- Jeśli chodzi o stosunek do tekstu Bułhakowa, staram się, żeby było to opowiadanie Bułhakowa. Ingerencje na poziomie dramaturgicznym są z dużym szacunkiem dla autora. Ale też z nastawieniem, by niektóre kwestie brzmiały współcześnie. Inscenizacja traktuje epokę i ówczesny kontekst bolszewicki dość umownie. Nie oddajemy tego jednoznacznie na scenie. Wprowadziliśmy drobne korekty niektórych słów czy zdań tak, by brzmiały „bliżej nas”.
- Czego wymagał pan od postaci pierwszoplanowych - Szarikowa i Preobrażeńskiego?
- Jeśli chodzi o profesora, zależało mi na sportretowaniu kogoś w rodzaju celebryty. Bo wydaje mi się, że nie ma już wielkich intelektualistów, autorytetów na poziomie etycznym czy filozoficznym. Gdzieś zostały echa misji intelektualisty-naukowca, ale teraz dużo bardziej liczą się pieniądze i sława. Szarikow od początku jest postacią niejednoznaczną, w czasie spektaklu cały czas zastanawiamy się, czy to pies, czy człowiek. Ale pożąda jednego...
- kości.
- Oczywiście umownej, ale tak, kości. Dla niej pozwala sobą pomiatać, oddaje wolność. Szarikow kojarzy się z nędzarzem, bezdomnym.
- Czyli najpierw będzie w łachmanach, potem założy marynarkę i krawat, dzięki czemu awansując do innej warstwy, pozwalającej mu na rządzenie.
- I chce, żeby uznano go za obywatela.
- Lubi pan Bułhakowa?
- To geniusz. Znakomicie się go czyta. Bułhakow pisze o bardzo poważnych sprawach filozoficznych, społecznych, egzystencjalnych, ale robi to dowcipnie. To niebywała rzadkość. A jednocześnie, kiedy zaczyna się szczegółowo rozczytywać utwór, gdy człowiek skupia się na tym, ile tam powiązań między postaciami, jak precyzyjnie przeprowadzono nawiązanie do „Fausta” Goethego, jaki jest potencjał intelektualny w tak krótkim opowiadaniu, szczęka opada.
W piątej premierze wystąpią: Mariusz Galilejczyk, Łukasz Kucharzewski, Michał Wolny, Alina Czyżewska, Aleksandra Maj, Karolina Burek i Łukasz Kabus. Inscenizację oparto o ciekawy pomysł scenograficzny, a jego elementem jest widownia umiejscowiona na scenie, w bliskości miejsca gry aktorów.
Krzysztof Rekowski jest absolwentem Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej i Wydziału Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie. Współpracował m.in. z Teatrem Wybrzeże w Gdańsku, Teatrem Współczesnym w Szczecinie, Teatrem Powszechnym w Warszawie, Teatrem Dramatycznym w Warszawie. Jest laureatem nagrody Loży Przyjaciół Teatru Powszechnego dla przedstawienia „Dialogi o zwierzętach” Aleksandra Żelezcowa, przyznanej na XI Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, laureatem XII Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje”, wyróżnionym za przedstawienie „Panny z Wilka”.
Komentarze (0) Skomentuj