Z aparatem fotograficznym praktycznie się nie rozstaje, niemal zawsze ma go przy sobie. Dziś trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek wydarzenie w naszym mieście bez jego udziału. Klimatyczne, wysmakowane zdjęcia pokazują ludzi i miejsca, znane budowle, często na nowo odkryte przez niego fotograficznie.
Urodził się w Gliwicach i tutaj wciąż mieszka. Dorastał w Sośnicy i ta dzielnica jest wyjątkowo bliska jego sercu. - W czasach mojego dzieciństwa była ona jednym wielkim placem budowy, więc miejsc do zabawy mieliśmy mnóstwo, a robiliśmy takie rzeczy, że dziś włos się na głowie jeży – śmieje się. – Zawsze lubiłem czytać, szczególnie literaturę przygodową i historyczną. Byłem i do dziś jestem wielkim entuzjastą komiksów, których mam dość pokaźną kolekcję. Z młodzieńczych lat pamiętam również rodzinne wycieczki maluchem po okolicy. Rodzice, siostra Ania i… pyszne kanapki na drogę przygotowywane przez mamę.
W tamtym czasie zainteresował się fotografią, która z czasem stała się jego pasją i sposobem na życie. - Zaraził mnie nią mój ojciec, jej wielki fascynat - wspomina. - Miał kilka aparatów, mnóstwo książek związanych z tą tematyką, a w domu zrobiliśmy z łazienki małą ciemnię i bawiliśmy się w robienie zdjęć. W podstawówce zapisałem się do kółka fotograficznego, moim pierwszym aparatem była radziecka Vilia.
Po szkole podstawowej pragmatycznie wybrał... technikum spożywcze w Zabrzu. - Zaczęło się chyba od tego, że byłem niejadkiem. No i w związku z tym sam zacząłem sobie gotować. Liczyłem, że kiedyś może znajdę pracę w tej branży – tłumaczy wybór.
Czasy technikum nie wspomina z jakimś nadzwyczajnym entuzjazmem. Od grupy szkolnej wolał paczkę sprawdzonych kumpli z Sośnicy. Z nimi spędzał większość wolnego czasu, wspólnie wyprawiali się na cotygodniowe wycieczki górskie w Beskidy. Oczywiście z aparatem fotograficznym w plecaku. W tamtym okresie zaangażował się też w działalność społeczną: Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, praca z dzieciakami w świetlicy środowiskowej w Sośnicy.
Po maturze chciał się szybko usamodzielnić i imał się różnych zajęć. – Pracowałem w agencji public relations i zajmowałem się tam m.in. organizacją koncertów country, potem dorabiałem w biurze tłumaczeń, w gazecie „Puls Śląska”, uczyłem nawet historii w liceum dla dorosłych – wylicza z uśmiechem. – Na początku XXI w. zacząłem pracę w Auchanie i tworzyłem dekoracje wnętrz. Po czterech latach przeniosłem się do firmy Destino zajmującej się m.in. składem gazet i grafiką. Taki był mój początek współpracy z „Nowinami Gliwickimi”. Przez kilka lat składem graficznie gazetę, a po śmierci Jana Suchana zacząłem też robić zdjęcia i do dziś łączę obie te funkcje w Nowinach. Fotografia stała się moim sposobem na życie. Mam swoją firmę i oprócz zdjęć na potrzeby gazety wykonuję je również na zlecenie podmiotów zewnętrznych.
Inspiracji szuka wokół siebie, stara się przedstawiać rzeczywistość w nowy sposób, znaleźć klucz, uwiecznić inaczej, tak jak jeszcze nikt wcześniej. – Niektórzy, oceniając moje zdjęcia mówią, że mają one lekko zagadkowy klimat. To chyba właśnie charakteryzuje moje prace, zawsze gdzieś ukryta jest mała tajemnica - podsumowuje.
Wolne chwile lubi spędzać aktywnie: na rowerze bądź przemierzając górskie szlaki. Spełnia się również znakomicie w kuchni. Uwielbia gotować, a swoimi oryginalnymi potrawami delektuje się zawsze w gronie przyjaciół. - No i wciąż dużo czytam – dodaje.
Poznajcie ulubione miejsca w naszym mieści artysty-fotografa Michała Buksy, którego zdjęcia znajdujecie co tydzień w „Nowinach Gliwickich”.
(s)
Michał Buksa
Lat 49, gliwiczanin. Na co dzień zajmuje się grafiką komputerową i fotografią. Zawsze z aparatem i polujący na interesujące tematy artysta-fotograf. Uczestnik krajowych i międzynarodowych plenerów, wystaw zbiorowych oraz indywidualnych. Jego twórczość pojawiała się w wielu wydawnictwach. Prowadzi warsztaty fotograficzne. Uwielbia zagęszczony kadr i uchwycenie znanych budowli w niekonwencjonalny sposób. Jego ukochanym fotograficznym poligonem jest scena teatralna i koncertowa. Prywatnie mąż Joli i ojciec Julki oraz Mikołaja, którzy dzielnie znoszą jego ciągłe nieobecności w domu.
Komentarze (1) Skomentuj
Mamy naprawde wielu dobrych fotografow w miescie, na arenie miedzynarodowej rowniez (sony awards z wczoraj, tez osoba z Gliwic) oby pojawialo sie jak najwiecej wystaw tematycznych w miescie.