Firma doradztwa finansowego rujnuje klientom życie. Liczba poszkodowanych może sięgać tysięcy, zyski pośrednika idą w dziesiątki milionów. Prokuratura zabrnęła w drobiazgowe śledztwo. Ofiar przybywa każdego dnia. Na co czeka resort sprawiedliwości?
Pan Tadeusz chciał pomóc przyjacielowi. Wziął dla niego pożyczkę. Minął rok. On jest bankrutem, przyjaciel odebrał sobie życie. Tragedie, pierwszą wprost, drugą ze znakiem zapytania, łączy biuro finansowe Council z Wrocławia. 

Tadeusz D. ma 3,5 tys. zł emerytury górniczej, dług na blisko 400 tys. i raty, na które ledwo wystarcza tego, co dostanie z ZUS. Nie ma już planów na spokojną, w miarę dostatnią jesień życia. Pozbył się samochodu, zlikwidował konta, uciekł z zarobkami do szarej strefy. Żyje w strachu przed bankami, komornikiem, eksmisją. 

– Żyję jeszcze tylko dlatego, bo mam żonę, dzieci, wnuki. I resztki nadziei, że otrzymam sprawiedliwość, że policja, prokuratura, sądy, zdołają przerwać ten koszmar – mówi.

Pod taką samą ścianą znalazł się jego znajomy. 15 listopada ciało mężczyzny znalazła żona. Wisiało w składziku na opał. Prokuratura wykluczyła udział osób trzecich. Samobójca nie zostawił listu, w którym wyjaśniłby powody desperackiej decyzji. Ojca straciła czwórka dorosłych już dzieci, wnuki – dziadka. Kto jest winien tej śmieci i dramatu rodziny? Pan Tadeusz swoje wie.

Przyjacielska przysługa
Wszystko zaczęło się od przyjacielskiej przysługi. 
– Andrzej, bo tak było mu na imię, jakiś rok temu poprosił, żebym podżyrował mu pożyczkę. Potrzebował 6 tys. zł na zakup auta. Dużo nie ryzykowałem, a przyjacielowi się nie odmawia. 

Obaj byli nieobyci w finansach. Dla uniknięcia kłopotów postawili na fachowe pośrednictwo. Znajomy wybrał firmę –  biuro przy ul. Jana Pawła II, należące do Europejskiej Grupy Finansowej Council SA z Wrocławia. A potem wypadki gwałtownie przyspieszyły. 

- Na wstępie dano nam do podpisania weksle. Okazało się, że Andrzej nie może wziąć pożyczki, bo ma już inne. Trzeba go „oddłużyć” z moją pomocą. Coś tam podpisałem, ale gdy parę dni później na moim koncie pojawiło się 50 tys. zł, spanikowałem. Pieniądze natychmiast zwróciłem do banku, z którego przyszły i poleciałem wyjaśnić sprawę. Wtedy zamachali mi przed nosem wekslami. Że już jest za późno, żeby się wycofać, że chcą swojego wynagrodzenia – 36 tys. zł. Znaleźli kolejne oferty.

W parę dni zaliczyli dwa banki. Przedsiębiorstwa finansowe, tak z reguły ostrożne, dla emeryta okazały się nadzwyczaj łaskawe. Dały mu w kredytach, na słowo, nie żądając żadnego zabezpieczenia, jeden ponad 167 tys. zł, drugi 91 tys. W sumie przy okienku klient od razu zostawił 25 tys. zł prowizji, a w przyszłości odda do kieszeni banków dalsze 150 tys. w postaci należności odsetkowych. Swoją dolę skasowali też – kolejni już w tej historii – pośrednicy kredytowi. 

Złotouści doradcy
Emeryt nie zapłacił do tej pory ani jednej i dobrowolnie tego nie zrobi. Nie ma z czego. Miesięcznie na obsługę kredytów potrzeba dokładnie tyle, ile przynosi mu listonosz. Jak dopuścił do sytuacji, która go przerasta? Przecież dorosły mężczyzna potrafi liczyć. A umowy, w których jest wszystko czarno na białym, podpisał. 

Pan Tadeusz twierdzi, że umów nie czytał. – Słuchałem we wszystkim doradców z Councilu. Kazali podpisać, to podpisałem. Mówili, że po pół roku dług zniknie – ja zostanę z czystym kontem, Andrzej dostanie potrzebne pieniądze, a potem spłaci pożyczkę w ratach po 400 zł. Natomiast pieniądze potrzebne na pierwszych sześć miesięcy, kiedy raty będą w pełnej kwocie 3,5 tys. zł, weźmiemy z mojego kredytu – przedstawia swoją wersję emeryt.

Mężczyzna nie wie, czy przyjaciel rzeczywiście skorzystał z jego kredytu. Jak utrzymuje, w ogóle nie ma pojęcia, co stało się z większością z sumy 220 tys. zł, która przeszła przez jego konto. 

–  Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale tonę w długach, a nie wziąłem ani złotówki. Mało co rozumiałem, ufałem pośrednikowi i przelewałem pieniądze pod jego dyktando. Nie wszystkich odbiorców da się zidentyfikować po numerze konta. Fakt faktem, Andrzej raty przez pół roku płacił, co po jego śmierci odkryliśmy w rachunkach. Skąd miał pieniądze, mogę tylko podejrzewać. A samochodu w końcu i tak nie kupił.

W pętli zadłużenia
Pan Tadeusz pewny jest za to, gdzie trafiło 86 tys. zł. Twierdzi, że przekazał je do rąk własnych pracownikowi biura. Miały pójść do depozytu Councilu we Wrocławiu i zostać uruchomione, gdyby klient miał problemy w spłacie kredytów. Zostały przekazane – to wciąż wersja pana Tadeusza – pod bankiem przy Nowym Świecie, tuż po tym, gdy pobrał je z okienka. Nie posiada jednak pokwitowania ani innego dowodu na prawdziwość swoich słów. Świadkiem był tylko jego znajomy, który nie żyje.

Jednak o tym, że tak mogło wyglądać rozliczenie z pośrednikiem, mówią również doświadczenia innych klientów Councilu. W podobnych okolicznościach (do ręki) i pod takim samym pretekstem (depozyt na spłatę rat) przekazała pieniądze bohaterka naszego artykułu opublikowanego w kwietniu tego roku. Po fakcie okazało się, że w ten sposób biuro skasowało swoją prowizję.

Wracając do pana Tadeusza. Nie od razu pojął, że coś nie gra. Miesiące mijały, a nie było słychać, by sprawa kredytów została zamknięta. We wrześniu stracił cierpliwość. Chciał wyjaśnień. Ale na Jana Pawła II po Councilu nie było śladu. Pojechali z kolegą do biura firmy najbliższego Gliwic. Nic nie załatwili. Dopiero wtedy otwarły im się oczy. Zaczęli składać fakty. 

- Był październik. Miesiąc później Andrzej nie żył. Być może, to tylko domysły, spokoju nie dawała mu myśl, że wpakował mnie w długi aż do śmierci, że straciłem dorobek życia?  Bo czy sprawa z Councilem i jego samobójstwo to tylko przypadkowy zbieg okoliczności?

Tysiące klientów, tysiące ofiar? 
Dwóch dorosłych, dojrzałych ludzi daje się naciągnąć na opowieść o jakimś finansowym perpetuum mobile, bierze na siebie kredyty bez zastanowienia się, skąd weźmie na ich spłatę i podpisuje w ciemno, co im się podsuwa? To nie może być prawda, można pomyśleć. 

A jednak wiarygodności opowieści pana Tadeusza nadają inne, łudząco podobne do jego. Na lep dało się złapać wielu. Sprawa emerytowanego górnika należy do około trzydziestu, które w związku z działalnością firmy Council trafiły do prokuratury Gliwice-Zachód. Jedną z nich, historię pani Elżbiety, opisaliśmy szczegółowo na początku tego roku (http://www.nowiny.gliwice.pl/posrednik-kredytowy-wzial-krociowa-prowizje-klientka-zostala-z-dlugiem-i-golym-kontem) Mechanizm pułapki był niemal identyczny. 

W  Gliwicach nie ma już biura Council. Ale są w Zabrzu, Rybniku, Katowicach, Wrocławiu, Zielonej Górze oraz wielu innych miastach Polski. Wątki gliwickie to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Gliwiccy śledczy nie zajmują się już sprawą. Akta trafiły do Wrocławia. Tamtejsza prokuratura okręgowa prowadzi jedno połączone dochodzenie dla wszystkich spraw w kraju związanych z Councilem. Zgłoszeń przybywa niemal każdego dnia.

- Na razie mamy ustalonych około 150 poszkodowanych. Ale z naszego rozeznania wynika, że może być ich nawet około 4 tysięcy – informuje Małgorzata Klaus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. 

Dla prokuratury wstępny etap postępowania, na którym nie są jeszcze znane rzeczywiste rozmiary ewentualnego przestępstwa, to za wcześnie, by wyrokować o wartości szkody. Na potrzeby artykułu możemy jednak pokusić się o takie wyliczenie. Jeżeli szacunki prokuratury co do liczby ofiar trzymają się ziemi i, według naszego rozeznania, wysokość prowizji Councilu nie schodzi z reguły poniżej 5 tys. zł, mowa o, ostrożnie licząc, sumie około 20 mln.    

To nie jest kraj dla starych ludzi 
Efekty pracy prokuratury nie są imponujące. Pierwsze doniesienia w związku z biurem trafiły do niej niemal rok temu. W sprawie nie pojawił się jednak nawet jeden zarzut. 

- Zgromadziliśmy materiał dowodowy, odebraliśmy zeznania ofiar, przesłuchaliśmy pracowników oddziału firmy Council w Gliwicach. To wszystko ma na celu ustalenie stopnia odpowiedzialności ewentualnych sprawców. A z każdym nowym poszkodowanym należy ponowić taki sam tok czynności  – informuje Paweł Sikora, szef Prokuratury Rejonowej Gliwice-Zachód.

Śledztwo nie psuje Councilowi interesów. 
– Dopiero, gdy pojawią się zarzuty, prokuratura może skorzystać ze środka zaradczego i wydać zakaz prowadzenia działalności do czasu wyjaśnienia sprawy. Ale na zamknięcie dochodzenia i postawienie zarzutów nie pozwala narastająca liczba czynów. Każde z zawiadomień wymaga wstępnego zbadania i oceny pod kątem prawa karnego – przekazuje Małgorzata Klaus. 

I tak kółko się zamyka. Prokuratura rozdrabnia się na skrupulatne, drobiazgowe dochodzenie, a każdy kolejny dzień działalności Councilu mnoży poszkodowanych. To tak, jakby mieć przed sobą drzewa, a nie widzieć lasu. Jeżeli doszło do oszustwa na wielką skalę, to sięga ono korzeniami Wrocławia, a nie lokalnych filii i poszczególnych pracowników biura. Prokuratura zdaje się tego nie dostrzegać. Zadaniem dla śledczych powinno być również ustalenie roli bankowców i ich ewentualnych powiązań z Councilem. Banki w związku z klientami tej firmy zastanawiająco łatwo rozdają bowiem krociowe kredyty osobom, które zwykle leżą poza obszarem ich zainteresowania – z nienajlepszą historią kredytową, nierzadko już z długami, niezamożnym, często w podeszłym wieku. 

Zainteresowanie prokuratury przyniosło jednak jakiś efekt. Council, czując, że traci grunt pod nogami, próbuje ugłaskać klientów. Za pośrednictwem pełnomocnika proponuje ugodę – oddaje część prowizji, w zamian oczekując wycofania spraw z prokuratury. O anulowaniu kredytów nie ma oczywiście mowy, bo to rzecz między klientem a bankiem. Część poszkodowanych przyjmuje propozycję. To jednak deska ratunku tylko dla tych, którzy są jeszcze w okienku terminów na bezkosztowe wycofanie się z kredytu.      


Stanowisko firmy Council, w odpowiedzi na nasze pytania. 
Odpowiada Marcin Jellinek, rzecznik prasowy.

"Zgodnie z nasza wiedzą Pan Tadeusz (...) złamał warunki umowy pomiędzy nim a firmą, korzystając ze wszystkich trzech przedstawionych mu ofert kredytowych. Zgodnie z zapisami naszej umowy, Klient miał prawo skorzystać tylko z jednej oferty. Nie jesteśmy w tym momencie w stanie stwierdzić, czy Klient został wprowadzony przez doradcę w błąd. 

Kilka miesięcy temu, po pojawieniu się wątpliwości w tej sprawie, Dyrektor Regionu dokonał zawiadomienia Prokuratury. Spółka powołała wewnętrzny Zespół, który zajmuje się uzyskaniem rzetelnych informacji na temat przedmiotowego zajścia oraz rozwiązaniem problemu naszego Klienta. (…)  

Nie jesteśmy w stanie stwierdzić tego, co Klient zrobił ze swoimi pieniędzmi i jak nimi dysponował. Przypominamy – nasza firma występuje tutaj jedynie w charakterze pośrednika. Umowa kredytowa zawierana jest między bankiem a Klientem, na którego konto trafiają wszystkie środki z kredytu. 
Spółka nie prowadzi usługi depozytów (jest to usługa zastrzeżona dla banków).

Jest nam przykro z powodu śmierci Pana Andrzeja (...), która z pewnością jest tragedią. Nie znamy sytuacji życiowej Pana Andrzeja ani motywów, które pchnęły go do tego czynu. Uważamy jednak, że łączenie tego wydarzenia z naszą firmą na łamach prasy jest bardzo daleko idącym nadużyciem i niesprawiedliwością.

Europejska Grupa Finansowa Council SA zatrudnia ponad 400 Doradców Klienta, posiada oddziały w całym kraju i działa zgodnie z Kodeksem Dobrych Praktyk Doradcy Finansowego. (...)

Spółka dopełni wszelkich starań, aby pomóc w obecnej sytuacji Panu Tadeuszowi, (…) działając zgodnie z wewnętrzną polityką prokonsumencką.

Według naszej wiedzy wiele ze spraw (w prokuraturze) zostało umorzonych. Informacje posiadane przez Spółkę wskazują szereg odmów wszczęcia postępowań przez Policję/Prokuraturę, jak i umorzeń postępowań, zarówno na etapie postępowań prowadzonych przez Prokuraturę, jak i tych prowadzonych przez Sądy. Za każdym razem uzasadnienie Prokuratury i Sądu było takie samo i wskazywało na brak znamion popełnienia czynu zabronionego. Dlatego też na etapie prowadzenia śledztwa wstrzymamy się z komentarzem. Współpracujemy z Prokuraturą w celu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości. (...)

Europejska Grupa Finansowa Council SA obsługuje miesięcznie około 9 tysięcy Klientów. (…) Spółka podchodzi ostrożnie do zachowań zarówno swoich pracowników, jak i swoich Klientów. Staramy się rozwiązywać ewentualne spory w drodze mediacji, która, jak twierdzą statystyki, jest najlepszym sposobem rozwiązywania sporów (...).

Europejska Grupa Finansowa Council SA w tym roku obsłużyła już ponad 85 tysięcy Klientów (...). Klienci Spółki tylko w tym roku uzyskali propozycje finansowania bankowego w wysokości ponad 500 mln złotych."


Adam Pikul
 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj